Wiele kobiet w swojej pracy zawodowej pomaga innym - specjalistki z zakresu rozwoju osobistego, psychologii, uzdrowicielki, szamanki, terapeutki... Zastanawialiście się kiedyś, skąd one czerpią siłę? Skąd one czerpią energię? O spotkaniach w kręgu, cykliczności kobiet, a także o ochronie energii i archetypie Uzdrowicielki rozmawiamy z Anną Rogowską, psycholożką, terapeutką ciała i ekspertką pracy poprzez baśnie.

Wellnessday.eu: Wiele zajęć, warsztatów, spotkań prowadzonych jest w kręgu - nawet gdy nieformalnie zbieramy się w więcej osób, by o czymś porozmawiać, często automatycznie stajemy w okręgu. Dlaczego tak często wybieramy kręgi, na czym polega ich magia?

Anna Rogowska: Spotkania w kręgu to bardzo pierwotna formuła. Ludzie od zawsze zasiadali w kręgach, bo po prostu gromadzili się przy ogniu, który wyznaczał centrum. Dlatego taka forma pracy pozwala być wszystkim na równi i skupić się na tym co w środku najważniejsze. W środku, w tym wspólnym centrum, jak i tym osobistym, wewnętrznym środku - centrum. Praca w kręgu ułatwia dbanie o swoją przestrzeń i przestrzeń całości, jaką tworzymy razem. Kiedy wypowiadamy się ze swojego centrum, zawsze jest to prawdziwe i autentyczne. Pada wtedy mniej słów, ale o głębszym znaczeniu. Łatwiej jest usłyszeć i poczuć siebie. I taka jest rola kręgu. Każda osoba jest ważnym głosem w całości.
Ponadto krąg nie ma początku ani końca. To nadaje symboliczną formę tej pracy. Pozwala poruszać się po wielu wymiarach, krążyć po spirali. Wszystkie te właściwości tworzą wyjątkową atmosferę. Na tym właśnie polega magia kręgu.

Wellnessday.eu: Pani także prowadzi spotkania w kręgu.

Anna Rogowska: Tak, prowadzę Krąg Kobiet dla terapeutek. Dla kobiet, które zawodowo zajmują się pomaganiem. W tą grupę wpisują się psycholożki, coachki, kobiety, które pracują poprzez ciało, głos, ruch. Gdy tak szukałam wspólnego określenia na to, czym się zajmujemy, przyszło do mnie skojarzenie, że zasiadamy w archetypie Uzdrowicielki. Zobaczyłam to jako obraz, jak zasiadamy w takim wielkim baobabie. Każda z nas jest częścią tego wielkiego drzewa.

 
Wellnessday.eu: Piękna symbolika. Jak Pani postrzega archetyp Uzdrowicielki?

Anna Rogowska: Aby wyjaśnić czym jest archetyp, posłużę się moim snem. Otóż, śniło mi się, że patrzę na księżyc w pełni. Jest on taki wielki i blisko jak w filmach romantycznych. I nagle rozumiem, jak człowiek stworzył boga. Jest ten rodzaj doświadczenia, który jest poza słowami. Jest to stan, w którym jednocześnie wszystko wiesz, rozumiesz i czujesz. Gdybym miała wytłumaczyć ten stan ze snu, to chodzi o to, że pierwotnie my, ludzie doświadczaliśmy świata bardziej zmysłowo (tzn. wszystkimi zmysłami) a mniej intelektualnie. I na bazie tych doświadczeń tworzono personifikację, czyli uosobienie tego przeżycia. Określenia „doświadczenie” używam tu z znaczeniu wielozmysłowego poznania. Na przykład, kiedy doświadczenie wykraczało poza zwykłe, codzienne przeżycia uosabiano je z czymś większym, siłą wyższą. Opisywane było językiem symbolicznym, metaforycznym. Ponadto ten rodzaj doświadczeń przynależał nie do jednej osoby a do wielu na przestrzeni dziejów i nadal jest aktualny. Np. Archetyp Wielkiej Matki, Archetyp Uzdrowicielki. Co ciekawe, gdzieś głęboko wszyscy rozumiemy te określenia, to tzw. słowa-klucze.
Używając języka cyfrowego, można by powiedzieć, że archetyp to chmura, w której przechowywane są wspólne doświadczenia ludzkości, które układają się w postacie. I wszyscy mamy dostęp do tych informacji-doświadczeń nie tylko poprzez intelektualne rozumienie, ale przede wszystkim poprzez rozumienie „poza słowami”, poprzez symbole, doświadczenia z ciała, sny, baśnie - mówiąc ogólnie, poprzez język prawej półkuli. Można by powiedzieć, że są to bardzo stare, pierwotne informacje zakodowane w naszym ciele. I właśnie tą drogą możemy czerpać z archetypów. Z racji tego, że archetyp jest ogromny, jedna osoba swoim doświadczeniem, percepcją nie jest w stanie go objąć. To, co można zrobić, to skorzystać jego pola i poczuć jego energię, siłę, jakości. Mówiąc obrazowo, to tak jakby kropla w oceanie mogła poczuć siłę całego oceanu z wszystkimi możliwymi jego obliczami/odcieniami. Kiedy swoją uwagę kierujemy na taki rodzaj percepcji, przeżywania siebie, mamy możliwość zaczerpnąć z mocy archetypu. I, tak na przykład, taka kropla poczuje czym jest zimny północny prąd oceaniczny albo siłę wzburzonych fal podczas sztormu czy spokój i kołysanie delikatnych fal albo jakość ciemnych głębin, i tak dalej.
A wracając do archetypu Uzdrowicielki, który przywołałam do pracy z kobietami, które zawodowo zajmują się pomaganiem, chciałam nam przypomnieć, że jest coś, bardzo pierwotnego, z czego możemy czerpać, szczególnie w takim czasie, kiedy my same potrzebujemy energii dla siebie. Bo przecież, żeby dawać, trzeba mieć z czego. A niestety, my wszystkie o tym zapominamy bez względu na profesję.

Wellnessday.eu: Niegdyś panował pogląd, że psychologię jako kierunek studiów, później zawód wybierają osoby, które mają własne sprawy, emocje do przepracowania.

Anna Rogowska: Zawód „pomagaczki” ma swoją specyfikę. Tak, z jakiegoś powodu wybieramy ten, a nie inny zawód. Z jednej strony są to zazwyczaj osobiste przesłanki wynikające z chęci uzdrowienia swoich zranień wypływających z historii życia czy też chęci uzdrowienia swoich najbliższych, których kochamy, choć czasem jest to trudna miłość. Czasem przejawia się to jako chęć znalezienia antidotum na bolączki tego świata. I to jest ładne, bo dokładnie poznajemy ścieżkę uzdrawiania. Każda rana wie, jakiego uzdrowienia potrzebuje.
Jakkolwiek, z drugiej strony, można się pokusić o stwierdzenie, że jest coś większego, jakaś siła, która nas wybrała. To akurat metafora z bajki Disney’a „Vaiana - skarb oceanu”. Gdzie to ocean ją wybrał, by zwróciła serce Tefiti - matce wyspie. (Bardzo polecam, przepiękna baśń, jedna z moich ukochanych.) I idąc tym tropem, warto odkryć co mnie wybrało i do czego. Wtedy pozwolę temu czemuś większemu wyrazić się przeze mnie.
Mówiąc bardziej przyziemnie, wiem co robić, by moja praca była użyteczna dla innych a przy tym robię tego ponad moje siły. A używając metafory kropli z oceanu, to gdy taka kropla jest częścią zimnego północnego prądu, to nie szarpie się wewnętrznie, dlaczego nie jest kroplą z głębin i ciemności, tylko płynie z prądem, aż do czasu gdy prąd zawiedzie ją do głębin.
W pracy z ludźmi przejawia się to w tym, że znam swoją główną jakość, wiem czym uzdrawiam. Nie mam tu na myśli metod i narzędzi, którymi pracuję, ale to coś wyjątkowego, co w połączeniu ze zdobytą wiedzą, sprawia że moja praca jest unikalna. Przekłada się to też w tej kwestii, że łatwiej mi stanąć dla kogoś w miejscu uzdrowicielki, takiej jakiej ten ktoś potrzebuje. Po to przecież chodzimy do terapeutów, lekarzy i tym podobnych ludzi z branży, by spotkać się ze swoją wewnętrzną uzdrowicielką. I to jest zadanie terapeuty, by stanąć w miejscu wewnętrznej uzdrowicielki pacjenta. I tu znów przydaje się umiejętność czerpania z różnych jakości, które przynależą do archetypu uzdrowicielki, tam je znajdziemy. Czyli pracując z archetypem mam coś większego, o co mogę się oprzeć oraz mam bank możliwości, z których mogę korzystać. I tym zajmujemy się podczas warsztatów i na spotkaniach kręgu. Na kręgach dodatkowo obserwujemy w jakie wzory układa się to, co aktualnie przydarza się nam, naszym klientom, dzieje się w świecie.

 
Wellnessday.eu: Podczas spotkań często podkreśla Pani kwestię naszej kobiecej cykliczności...  Jak cywilizacja, owo "równouprawnienie", czyli to, żę kobieta ma pracować tak jak mężczyzna, w zawodach, w których pracują mężczyźni, tyle samo czasu co mężczyźni - jak to według Pani wpłynęło na naszą cykliczność, nasze postrzeganie siebie jako kobiet?

Anna Rogowska: My, kobiety jesteśmy cykliczne, to znaczy, że mamy swój rytm. Jednocześnie, to nie znaczy, że mężczyźni nie są cykliczni. Tylko bardziej znam i rozumiem cykliczność kobiet. Ta cykliczność jest naturalna. Naturalna - w sensie, że wrodzona oraz naturalna, bo przynależna naturze, przyrodzie. Tak jak pory roku, fazy księżyca, tak też nasze ciało poprzez cykl miesięczny wpisane jest w ten rytm. Regularnie odbywa się w nim proces tworzenia i obumierania. Cykl życia i śmierci. Na co dzień przejawia się to w tym, że mamy okresy czasu, kiedy jesteśmy pełne energii, skłonne do działania, kreatywne oraz momenty, kiedy jesteśmy wycofane, bardziej do środka, spowolnione, mamy wydłużony czas reakcji.  Często te etapy są skorelowane z naszym cyklem menstruacyjnym. Jeśli będziemy uważne, uda nam się to zaobserwować. Oznacza to, że góry i doliny są jak najbardziej naturalną częścią naszego wewnętrznego krajobrazu.                                                                                                                             
Trudność polega na tym, że nasza kultura, społeczeństwo wymaga nieustannej efektywności i wydajności. A to po prostu jest nie możliwe. Ziemia nie może rodzić non stop. Potrzebuje czasu na odpoczynek, to jest też czas potrzebny na to, by mogło umrzeć to co jest. Robi się wtedy miejsce na nowe, nowe może się urodzić. I tu dotykamy sedna, czyli zagadnienia śmierci. A w naszej kulturze jest to temat objęty chyba największym tabu. I mam tu na myśli temat śmierci rozumianej dosłownie, jak i w szerszym kontekście przemijania, zmiany, transformacji. Nie chcemy oglądać starości, umierania, takich ludzi spychamy na margines, zamykamy w specjalnych miejscach, pozwalamy, by umierali w samotności. Nie mówię, że domy starców czy szpitale są złe, po prostu pokazuję pewną tendencję. Po prostu brak śmierci powoduje nadprodukcję. Nasz konsumpcjonizm wygenerował górę śmieci nie do przetworzenia. Potrzebujemy śmierci przywrócić należny jej szacunek.
Tak sytuacja uderza w obie płcie. Z tym, że my kobiety, mamy wręcz namacalny, cielesny dostęp do procesu przemian. Jak pisze Clarissa Pinkola Estes, mamy dostęp do cyklu Życia-Śmierci-Życia. Zachęcam do zwrócenia większej uwagi na swój cykl i odsyłam do Natalii Miłuńskiej - specjalistki od miesiączki.

Wellnessday.eu: O ochronie energii mówi się bardzo wiele, może najpierw przybliży Pani na co według Pani tracimy tą energię - tracimy w sensie, że jest ona źle wydawana, że nas osłabia, że nie dostajemy nic w zamian?

Anna Rogowska: Mój profesor na studiach mówił, że doba każdego człowieka ma 24h i w tym czasie każdy robi, to co jest dla niego najważniejsze. Tak jest też z naszą energią, tą psychiczną, fizyczną, emocjonalną, mamy pewną pulę do zagospodarowania w ciągu doby. I pytanie gdzie ją lokujemy.
Nasze ubytki energii wynikają głównie z trzech powodów. Po pierwsze, rozpraszamy ją na wiele czynności, aktywności na raz. Dociera do nas mnóstwo bodźców i po prostu nie jesteśmy w stanie skoncentrować się na jednym od początku do końca. Obrazuje to wiele okien pootwieranych w komputerze. To wyczerpuje, taka intensywność. A drugie, to rzeczy niedokończone. One też pochłaniają naszą energię. Kończenie, to takie małe śmierci. I jest szeroki repertuar takich niedokończonych spraw. Może to być niedoczytana książka, przerwane studia, przyjaźń, która już nie jest przyjaźnią, związek bez miłości, w którym się tkwi, praca bez satysfakcji, i tak dalej.  I to nie znaczy, że mam przeczytać każdą książkę, którą zaczęłam. Ale kiedy ona leży przy łóżku i jest wyrzutem sumienia, to zabiera energię. To nie znaczy, że muszę wrócić na studia i zrobić dyplom, ale jeżeli ten temat wraca jak czkawka, to też zabiera energię. Potrzebna jest decyzja, w tą czy tą. Kiedy obierzemy kierunek, energia tam popłynie. Albo trzeba postawić krzyżyk - koniec. I energia tam nie wycieka. Ale tak jak mówiłam wcześniej śmierć ma zły pijar w naszej kulturze.
Największe wyzwanie, to wiedzieć w co chcemy zainwestować swoją energię. I za każdym razem pytać siebie, czy to co robię przybliża mnie do tego, co chcę. Proste, ale niezwykle trudne do wykonania. Sekretem jest to, że znajdę to, czego naprawdę pragnę. Poznam to po tym, że czuję wewnętrzną zgodę. Zgadza się na to moja głowa, serce, ciało i dusza. Wtedy jest spójny team do działania. W innym przypadku, kiedy każde chce czegoś innego, ciągnie w inną stronę, tracimy mnóstwo energii na konflikty wewnętrzne. I to jest trzeci powód, z którego tracimy energię. I chyba największy. Te wewnętrzne konflikty toczymy nie tylko w naszej głowie, gdzie słyszymy różne głosy, takie same konflikty jednocześnie dzieją się w naszym ciele, ono reaguje na wszystkie emocje, wydarzają się w naszych relacjach, w pracy, w rodzinie.




Wellnessday.eu: W jaki sposób Pani zdaniem, możemy bardziej efektywnie zarządzać energią, żeby się tak nie wypalać?

Anna Rogowska: Tak się złożyło, że temat odpoczynku i regenerowania swojej energii stał się moim sztandarowym tematem pracy. I na pozór wydaje się to temat bardzo lekki i przyjemny. W rzeczywistości to co oferuję, należy do przyjemności. Jednak ten temat jest zanurzony w oceanie poczucia winy. W każdej kobiecie myśl o tym, że ma nic nie robić, wywołuje ogromne poczucie winy. Bo my zapominamy, że równie wartościowe, jak robić, jest po prostu być. Być w przepływie. W temacie przyjemności napotykamy na minę. A mianowicie dotykamy dużego zagadnienia cielesności, zmysłowości, seksualności.
To obszar z jednej strony straumatyzowany, a z drugiej zawierający wiele skarbów. I aby je odkryć potrzebujemy się zatrzymać. I to jest jak najbardziej normalne, że MUSIMY odpoczywać. A musimy, znaczy, że musimy, a nie dobrze by było, jak tylko … To nasze osobiste prawo do przyjemności. To prawo fizyki: żeby dawać, trzeba mieć z czego. I największe, prawo Natury.
Nasze ciało jest jak ziemia. Znów posłużę się globalną metaforą. To jak traktujemy ziemię, jest tym samym, jak traktujemy nasze ciała. Zmuszamy ziemię, by rodziła bez przerwy, zabetonowujemy ją, bebeszymy. To samo robimy sobie. Oczekujemy, żeby nasze ciało było jak sprawny mechanizm a nie żywa istota. Aby było bardziej wydajne, stymulujemy cukrem, kawą, to powoduje tworzenie pancerza, by nie czuć. Dlatego tak ważne jest, abyśmy z troską i czułością zadbały o siebie. O swoje ciało, wtedy wraca czucie, wraca przepływ. Indianie Yurok uważali, że kobieta jest Panią Zmiany i dzięki temu może odradzać całe społeczności. Tam kobiety w czasie księżycowych dni miały czas dla siebie. Tańczyły, masowały się. To był też czas na ważne pytania, na tworzenie wizji. Taka perspektywa idealnie wpisuje się w to, co proponuję kobietom. Zapraszam je do siebie. DO SIEBIE - ma podwójne znaczenie, bo przyjeżdżają do mnie, by pobyć ze sobą. To taki czas zatrzymania, czas na masaż dla ciała, czas na rozmowę, by poukładać myśli, czas na ważne pytania poprzez baśnie, na szukanie wizji i jej malowanie. Naprawdę wierzę, że potraktowanie ciała jako żywej istoty jest działaniem, którego potrzebuje nasza ziemia. I to jest coś, co możemy podarować sobie w codziennych czynnościach, takich jak sen, spacer, kiedy czujesz ziemię pod stopami, oddech, dotyk, nawet jak smarujesz ręce kremem, zrób to z uważnością i czułością, wszystko, co sprawia ci przyjemność, rób tak, by karmić się wszystkimi zmysłami. Słuchaj swojego ciała, tam znajdziesz odpowiedzi.

Wellnessday.eu: Dziękujemy za rozmowę.

Zdjęcia: Na zdjęciach Anna Rogowska (pierwsze i ostatnie) oraz zdjęcie z warsztatów. Fotografie udostępnione przez Annę Rogowską.

 

Anna Rogowska
Jestem psycholożką, terapeutką ciała i ekspertką pracy poprzez baśnie.
Specjalizuję się w pracy z kobietami, które są zmęczone nieustannym byciem dla innych.
Pomagam im zregenerować siły, aby miały z czego dawać.
Pracuję indywidualnie poprzez sesje terapeutyczne i sesje masażu. Prowadzę cykl warsztatów rozwojowych "Dzika Kobieta - Bliskie Spotkania",
inspirowanych baśniami z książki "Biegnąca z wilkami" C.P.Estes. Jestem inicjatorką Kręgu Kobiet dla Terapeutek oraz projektu QUO VADIS FEMINE.
http://www.anna-rogowska.pl
 

Strona, na której aktualnie się znajdujesz używa plików cookies w celu poprawnego funkcjonowania. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień cookies w przeglądarce. Wiecej informacji na temat plikow cookies oraz jak je usunac zobacz strone o plikach cookie.

  Akceptuje pliki cookie na tej stronie.
wellnessday.eu