O uprawie własnych warzyw, początkach zakładania warzywnika, przeszkodach i satysfakcji z tym związanej, rozmawiamy z Joanną Żytkowską, autorką książki "Po prostu posadź. Twój domowy ogród warzywny". Zapraszamy do przeczytania wywiadu!

 

Wellnessday.eu: Pani książka to swoisty rarytas, który krok po kroku prowadzi nas do przygotowania własnego warzywniaka, a następnie uprawy własnych warzyw. We wstępie pisze Pani o latach własnych prób i doświadczeń, także o czerpaniu wiedzy z książek. Czy na Pani drodze pojawiali się pomocni ludzie, którzy dzielili się własną wiedzą? Skąd jeszcze czerpała Pani na początku swojej drogi wiedzę i inspirację?


Joanna Żytkowska: Bardzo dziękuję za taką opinię, taki był mój cel i swoista misja, którą stawiam wszystkim moim działaniom: chcę zachęcić jak najwięcej osób do stworzenia własnego warzywnika i podjęcia próby uprawy warzyw, a jednocześnie maksymalnie im pomóc w tym procesie.
Ja sama świadomego ogrodnictwa uczyłam się „na żywym organizmie”, uprawiając mój ogród, działając na zasadzie prób i błędów. Wychowałam się wprawdzie w domu z ogrodem, w którym zawsze były warzywniki, jednak w dzieciństwie zajmowanie się grządkami było dla mnie jak kara, bardzo tego nie lubiłam. Być może podświadomie nabywałam wiedzę obserwując przydomowy ogródek, jednak na pewno nie było to moim priorytetem. Gdy zaczęłam przygodę z własną uprawą warzyw, ogrodniczą wiedzę chłonęłam jak gąbka, strasznie mnie to interesowało, zresztą tak jest nadal. Oglądałam programy ogrodnicze, czytałam mnóstwo książek, czasopism, przeglądałam programy na youtube. Moje podejście do projektowania i uprawy warzywnika chyba najmocniej zainspirował Monty Don, brytyjski ogrodnik, prowadzący program Gardener’s World, który z niezwykłą pasją opowiada o warzywach. Jednak najlepszą nauką jest każdy kolejny sezon, który przeżywamy w naszym ogrodzie, jego sukcesy i porażki, a przede wszystkim wnioski, jakie wyciągniemy. Obserwujmy co się udaje, a co nie i dociekajmy dlaczego. Zastanawiajmy się, co nam posmakowało, czego jeszcze chcielibyśmy spróbować i nie bójmy się po to sięgać.

Wellnessday.eu: Bardzo wiele osób zniechęca się do uprawy własnych warzyw po pierwszych porażkach, uważają, że nie mają wiedzy, czasu czy wielkich finansów. W książce pięknie Pani zachęca do tego by się nie poddawać, by próbować, dzieli się Pani także swoimi sprawdzonymi patentami, oferując prawdziwe wsparcie dla początkujących ogrodników.

Joanna Żytkowska: Kiedy uczymy się jazdy na nartach nie zakładamy, że przy pierwszej wizycie na stoku nałożymy narty i od razu zaczniemy szusować czarną trasą. Uczymy się tego krok po kroku, by zdobyć wreszcie mistrzowskie umiejętności. Podobnie jest z warzywnikiem. Musimy dać sobie czas, by się go nauczyć, poznać rośliny i ich potrzeby, a także specyficzne warunki, jakie panują w miejscu uprawy. Bardzo mocno zachęcam, by w pierwszych sezonach nie siać i nie sadzić wszystkich warzyw, jakie chcielibyśmy uprawiać, wybrać kilka i na nich się skupić, zobaczyć jak nam idzie, a dopiero w kolejnych latach wprowadzać następne. Co do kosztów stworzenia ogródka - warzywnik wcale nie musi być drogi. Jeśli urządzimy go jako grządki w gruncie, to całym kosztem będzie nasza praca, ewentualnie cena nawozu i nasion, grosze. Nowe podwyższone grządki wraz z wypełnieniem będą oczywiście już większym kosztem.



Wellnessday.eu: Jak zapadła decyzja o napisaniu książki? Co Panią skłoniło do jej napisania?

Joanna Żytkowska: Uprawa ogrodu, a przede wszystkim warzyw to moja ogromna pasja, która rozwinęła się w szczególnie trudnym dla mnie czasie. Firma, w której kiedyś pracowałam, wielka giełdowa korporacja, została zaatakowana przez swojego kownkurenta. Walka trwała przez wiele miesięcy, każdego dnia relacjonowały ją największe biznesowe dzienniki, a ja jako szefowa komunikacji mierzyłam się z ogromnym poziomem stresu, którego w żaden sposób nie mogłam pokonać. W pewnym momencie zauważyłam, że nawet chwila pracy w ogrodzie w niesamowity sposób pozwala mojemu umysłowi się wyciszyć, złapać dystans i się uspokoić. Jestem przekonana, że to mnie wówczas w pewien sposób uratowało. Od tamtej pory mam swoistą misję: chcę przekonać jak największą liczbę osób do tego, by spróbowały stworzyć swój własny ogród, nawet jeśli ma on mieć postać kilku doniczek na parapecie czy balkonie. Wierzę, że w ten sposób, krok po kroku, nasz świat stanie się piękniejszy. Moje działania w tym zakresie realizuję pod hasłem „po prostu posadź” – to nazwa mojego bloga, profilu w mediach społecznościowych, podcastu, a teraz książki. Wszystkie te narzędzie powstały, by pomagać innym osobom w tworzeniu i opiece nad ogrodem, szczególnie warzywnikiem. Bo to warzywa dają mi największą radość i poczucie ogromnej sprawczości: czy to nie jest niesamowite, gdy z maleńkiego nasionka na naszych oczach wyrasta ogromna roślina, która daje nam pożywienie?

Wellnessday.eu: Bardzo często oglądamy ostateczny wygląd warzywnika, czy ogrodu, czyli taki, który zachwyca. Także i tutaj w książce, mamy mnóstwo zdjęć cudownych plonów z Pani ogrodu. Ten etap przed - czyli ogrom pracy w ziemi, nanoszone zmiany i tak dalej, rzadko są pokazywane. To powoduje bardzo często, że początkujący z własnym warzywnikiem mają wyidealizowane podejście. Stąd nasze pytanie, Pani warzywniki były od początku zaplanowane i już w trakcie uprawy nie ulegały zmianie, czy może przekształcały się wraz ze zdobywaniem przez Panią doświadczenia (a może z jakiś innych względów)?


Joanna Żytkowska: Kształt naszych warzywników to w dużej mierze dzieło przypadku. Mamy małą działkę, usytuowaną przy lesie, na której jest mnóstwo cienia, a warzywa potrzebują min. 6-8 h słońca dziennie. Co więcej, gdy zabraliśmy się za tworzenie pierwszego warzywnika okazało się, że wizji, którą na niego mieliśmy, nie uda się wcielić w życie – płytko pod powierzchnią znajdowały się fragmenty betonowej wylewki, której nijak nie mogliśmy się pozbyć. Takie sytuacje tylko wyzwalają naszą kreatywność. Od razu wymyśliliśmy skrzynie, które tak nam się spodobały, że rok później zamontowaliśmy je także w drugiej części ogrodu. Na Dzień Kobiet od męża dostałam szklarnię, która znów dała nam zupełnie nowe możliwości. A potem powstały warzywniki na dachu i tarasie i najświeższy „projekt” ogródek kwiatów ciętych na działce ROD. Choć nasz ogród jest już w pełni zagospodarowany, to ciągle się w nim coś zmienia – dostawiamy donice z ziołami, sadzimy krzewy jagodowe przy płocie – gdy uprawia się je „na płasko” w zasadzie nie zajmują miejsca, wykorzystujemy ściany budynków do uprawy pnączy.
Duża część książki poświęcona jest właśnie etapowi technicznego przygotowania warzywnika, bo kiedy stajemy się np. właścicielami działki na ROD, która nie była uprawiana przez wiele lat, albo próbujemy stworzyć warzywnik przy domu, którego budowa właśnie się zakończyła, możemy się czuć przytłoczeni ilością prac. Starałam się dokładnie opisać te pierwsze, bardzo ważne kroki, bo od tego, jak przygotujemy warzywnik i ziemię, w której będziemy prowadzić nasze uprawy, zależy nie tylko jakość późniejszych plonów, ale też ilość pracy, którą będziemy musieli włożyć w pielęgnację ogródka.

Wellnessday.eu: Jak zrodził się fantastyczny pomysł warzywnika na tarasie, jako dodatkowej przestrzeni pod uprawy? Czy może Pani coś więcej o tym powiedzieć?


Joanna Żytkowska: Przyczyna jest prozaiczna, nasze dwa warzywniki na tarasie i na płaskim dachu to efekt braku miejsca na poziomie gruntu. Szukając dodatkowej przestrzeni na uprawę zwróciliśmy uwagę na niewykorzystany płaski daszek przy domu i taras, postanowiliśmy kreatywnie wykorzystać tę przestrzeń. Zapytaliśmy architekta o możliwe obciążenie, dobraliśmy materiał na wykonanie donic, zamontowaliśmy wszystko i tak niewykorzystana przestrzeń zamieniła się w miejsce tętniące życiem, pełne kwiatów, ptaków i owadów, a przede wszystkim – dające mnóstwo pysznych plonów. Mamy tam nawet małą szklarnię, która chroni pomidory przed deszczem, którego bardzo nie lubią.

Wellnessday.eu: Co było najtrudniejsze w początkowych latach w uprawie własnych warzyw? I jak udało się przez to przebrnąć?

Joanna Żytkowska: W ogóle nie kojarzę tego czasu z czymkolwiek trudnym. Myślę o tym raczej jako o wspaniałej przygodzie, gdy tworzyłam coś niesamowitego, z niecierpliwością czekając na każdy kolejny sezon. Dla osób, które zaczynają tworzenie i uprawę warzywnika na pewno wyzwaniem może być natłok sprzecznych informacji o sposobach uprawy. Jak wybrać te właściwe? Chyba najlepiej zaufać jednemu źródłu, doświadczonej osobie, do której mamy zaufanie, która sama odnosi sukcesy w uprawie warzyw, jednak bazować też na swojej intuicji i pozwalać sobie na eksperymenty, by wypracować własny styl. Sposobów na uprawę warzyw jest wiele i rzadko jest tak, że tylko jeden jest najlepszy. Innym częstym „błędem początkującego” jest zbyt duża skala upraw na starcie i zbyt gęsty siew. Warzywa poupychane gęsto na grządkach nie urosną, bo będą musiały konkurować ze sobą o światło, wodę i składniki odżywcze. Jeśli damy im takie warunki, jakich potrzebują, odwdzięczą się pięknymi plonami.



Wellnessday.eu: Ma Pani jakieś swoje ulubione rośliny (jadalne, bądź niekoniecznie)? Takie co szczególnie cieszą Pani oko w ogrodzie?
 

Joanna Żytkowska: Zdecydowana część mojego warzywnika to warzywa standardowe, takie sprawdzone odmiany, ogrodowe pewniaki. Jednak największą radość sprawiają mi nietypowe warzywa i nietypowe odmiany. Poszukuję ich nieustannie, w internecie, na urlopie, u innych ogrodników. Z Hiszpanii przywiozłam nasiona pepino, które uprawiałam w kolejnym sezonie w donicy. Z Wietnamu cebulki idealne do marynowania. Przyjaciele ze Sri Lanki podarowali mi nasiona ziół charakterystycznych dla ich kuchni. Szczególnie uśmiecham się właśnie do tych warzyw – pamiątek i warzyw, których zdobycie sprawiło mi jakąś trudność. Odmiany złote, purpurowe, wszystko co nietypowe, to moje perełki, które najbardziej lubię. Uwielbiam, gdy grządki są nie tylko praktyczne, zaprojektowane pod kątem konkretnych plonów, ale też ładne. Dlatego w moim warzywniku obok warzyw rosną kwiaty, puste przestrzenie wypełniam kolorowymi sałatami i dającymi piękną strukturę karczochami, a w donicach porozstawianych w różnych częściach ogródka pysznią się papryki i bakłażany.

Wellnessday.eu: I na koniec, takie banalne może pytanie, a jednak, fantastycznie by było usłyszeć raz jeszcze w dwóch słowach: dlaczego warto uprawiać własne warzywa?
 

Joanna Żytkowska: Z trzech powodów: pierwszy to oczywiście dostęp do własnych, pysznych i zwykle ekologicznych warzyw, o których wiemy wszystko od nasionka. Drugi: wpływ jaki ogród ma nasz organizm, zarówno w kontekście fizycznym, jak i psychicznym. To niesamowite, jak chwila pracy w ogrodzie może nas wyciszyć, odstresować, pozwolić nabrać dystansu, a jednocześnie wzmacnia kondycję, bo to bardzo efektywny ruch na świeżym powietrzu. I trzeci powód to poczucie niesamowitej sprawczości, kiedy patrzy się na warzywa rosnące na grządkach, które pamięta się od etapu małego, milimetrowego nasionka, a kilka tygodni później widzi się tę samą roślinę w pełni sezonu. Ta świadomość, ile życia jest w małym nasionku jest niesamowita.
 

fot. Instagram

 

Zachęcamy do śledzenia autorki w serwisach społecznościowych >>

 

Książka autorki:

Po prostu posadź. Twój domowy ogród warzywny. Joanna Żytkowska

po prostu posadz

 

Strona, na której aktualnie się znajdujesz używa plików cookies w celu poprawnego funkcjonowania. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień cookies w przeglądarce. Wiecej informacji na temat plikow cookies oraz jak je usunac zobacz strone o plikach cookie.

  Akceptuje pliki cookie na tej stronie.
wellnessday.eu