W roku 2007 usłyszał diagnozę – nowotwór złośliwy jądra. Dwie operacje, uciążliwa chemioterapia... Lekarze zapewniali, że jest już zdrowy, jednak kilka miesięcy później wykryli u niego kolejnego guza, sześciocentymetrowego (sic !), tym razem w brzuchu. Wtedy Stanisław Karolewski, wrocławski antykwariusz i autor kilku książek, m.in. „Pokonałem raka. 9 sposobów walki z nowotworem” – postanowił zarzucić sposoby medycyny konwencjonalnej na rzecz metod naturalnych...

 

Agnieszka Przetak, Wellnessday.eu: Zdecydował się Pan sięgnąć po alternatywne metody walki z rakiem, mimo że przy pierwszym nowotworze leczenie onkologiczne przyniosło zamierzone efekty. Dlaczego?

stanislaw-karolewski-pokonac-rakaStanisław Karolewski: To był wciąż ten sam nowotwór tylko w nowym miejscu.

Rozumiałem już, że medycyna akademicka usuwa tylko skutki chorób, ale nie leczy ich przyczyn. W dodatku przy okazji tego usuwania skutków, bo słowo „leczenie” w dalszym ciągu nie przechodzi mi przez gardło, więc w dodatku przy tym usuwaniu skutków straciłem zdrowie.

Miałem głębokie przekonanie o tym, że jeśli zgłoszę się do szpitala na kolejne leczenie onkologiczne, konkretnie chemioterapię i operację, to już się nie wywinę, a bardzo chciało mi się żyć. Myślałem o tym tak: albo pójdę na chemię i stracę do końca zdrowie, a w perspektywie i życie, albo spróbuję zmierzyć się z tym rakiem, którego tak naprawdę nie znałem, bo prawie wszystkie moje wcześniejsze przykrości związane były właśnie z tym usuwaniem skutków, a nie z samą chorobą.

 

AP: Kiedy człowiek dowiaduje się, że choruje na nowotwór, jest przerażony i „odruchowo” stosuje się do zaleceń lekarzy. Skąd wziął Pan siłę na pójście inną drogą i gdzie poszukiwał Pan wiedzy o metodach niekonwencjonalnych?

Stanisław Karolewski: Po roku regularnych kontaktów z onkologami wiedziałem już, co to za towarzystwo. Pamiętam, że bałem się pójść do lekarza z tymi kiepskimi wynikami z tomografu, poszła ze mną żona. Była zdziwiona arogancją z jaką mnie przyjęto. Wcześniej nie do końca wierzyła w moje opowieści sądząc, że wszystko wyolbrzymiam. Pozdrawiam Panią Onkolog, która wtedy wydała wyrok: trzech miesięcy życia, w przypadku nie zastosowania się do jej zaleceń.

Jedynym źródłem siły jest miłość, którą możemy nazywać też właśnie życiem, lub jeszcze na kilka sposobów.

Czerpałem jeszcze z wewnętrznego świata, świata sztuki. Tę diagnozę wraz ze skierowaniem na chemię usłyszałem w czwartek, a że na sobotę miałem umówioną fotograficzną sesję ślubną nie bardzo wypadało mi ją odwołać. Pojechałem do Tych, przez cały dzień tylko tworzyłem, szukałem kadrów i perspektywy, nie myśląc o okropieństwach, a w powrotnym pociągu wiedziałem już, że na żadną chemię więcej nie dam się skusić.

Kiedy dowiedziałem się o tym nowym guzie minął rok od pierwszej diagnozy. Przez ten okres zgromadziłem potężną bibliotekę, co w moim przypadku – prowadzę antykwariat we Wrocławiu – było bardzo ułatwione. Przez pierwszy okres nic nie jadłem, piłem wodę i czytałem, czytałem i czytałem. Kiedy skończyły mi się książki na papierze, szukałem tych opublikowanych w Internecie, a w tym czasie listonosz donosił nowe paczki. Po trzech tygodniach trafiłem też do zielarza-energoterapeuty.

 

AP: W swojej książce wskazuje Pan 9 sposób walki z nowotworem. Jakie to sposoby i od czego należy zacząć walkę?

Stanisław Karolewski: Od zrozumienia czym jest prawdziwa decyzja i zadania sobie pytania czy chcemy ją podjąć. Prawdziwa decyzja to taka, od której nie tylko nie ma odwołania, ale której nigdy nawet w myśli, nie poddamy w wątpliwość. Jeśli podejmiemy taką decyzję: tak chcę być zdrowy i znajdę sposób aby zdrowie odnaleźć, dostajemy mnóstwo siły i nic nie może nas powstrzymać. Energia, którą wcześniej traciliśmy na rozterki lub którą oddawaliśmy innym – na przykład lekarzom, wraca do nas i zaczyna nas wspierać. Po podjęciu takiej decyzji nie myślimy już czy będziemy zdrowi, tylko co zrobić żeby tak się stało. To zasadnicza różnica.

Tych sposobów są tysiące, ja przytaczam dziewięć, które stosowałem ze stanem wiedzy i możliwościami jakie wtedy miałem. Wszystkie prowadzą jednak do przywrócenia harmonii ciała, psychiki i ducha – a gdy ta powraca wszystko staje się możliwe.

 

AP: Opisuje Pan, że głodówka może przynieść niesamowite efekty, gdyż organizm ludzki przechodzi na „tryb odżywiania wewnętrznego”. Jak zatem powinna odżywiać się osoba, która cierpi na chorobę nowotworową? Jak wyglądało Pańskie dzienne menu w czasie powracania do zdrowia?

stanislaw-karolewski-pokonac-rakaStanisław Karolewski: W moim przypadku w pierwszym okresie była to głodówka, którą rozpocząłem chcąc zapewnić sobie czas i siły na odnalezienie dalszych sposobów leczenia. Potem dieta wegetariańska ze szczególnym naciskiem na produkty pomagające oczyścić organizm i przywracające mu poprawne funkcjonowanie. Dziś dzięki dalszym poszukiwaniom produktów jak najmniej przetworzonych, skłaniam się ku diecie witariańskiej, składającej się co najmniej w siedemdziesięciu procentach z surowych warzyw i owoców.

To bardzo delikatny temat, pamiętajmy, że chodzi o przywrócenie harmonii nie tylko w ciele, ale także w naszej głowie. Dla jednych głodówka może być dobra, dla kogoś kto przez cały okres będzie drżał ze strachu przed śmiercią z głodu nie będzie najlepszym rozwiązaniem. To samo z gotowaną żywnością czy innymi przyzwyczajeniami. Dla mnie była bardzo dobra.

 

AP: Gdy cierpi soma, cierpi i psyche. Załamanie nerwowe lub depresja często towarzyszą chorobie nowotworowej. Czy ma Pan radę dla osób chorych co zrobić, by „czarne” myśli nie przeszkadzały w dążeniu do zdrowia?

Stanisław Karolewski: Uporządkować swoje życie na wszystkich poziomach, zrozumieć kim jesteśmy i dlaczego przydarza nam się to, co nam się przydarza. Odpowiedzieć sobie czym jest dla nas szczęście, a potem po nie sięgnąć. Tak po prostu, wielkie rzeczy są dla małych-wielkich ludzi.

Dobrze też jako doraźny sposób znaleźć coś co nas śmieszy i poprawia nastrój, a potem w złych chwilach łykać ten śmiech. Dla mnie były to kabarety, pozytywna muzyka czy wreszcie śmiech przed lustrem. Czasem też trzeba dać sobie prawo do gorszego dnia, melancholia jest jednym z ludzkich doświadczeń, na nią też sobie pozwólmy, bo jesteśmy ludźmi, nie robotami – wtedy przeminie.

 

AP: Czy chciałby Pan jeszcze coś przekazać naszym Czytelnikom?

stanislaw-karolewski-pokonac-rakaStanisław Karolewski: Żyjemy w najwspanialszym ze światów. Możemy kochać, śmiać się i patrzeć w słońce. To wszystko dla nas. Na dziś i na już. Skorzystajmy z tego ile się tylko da, wyciśnijmy każdą chwilę, a gdy zobaczymy sznur ptaków odlatujących na zimę i poczujemy, że i na nas pora odejdźmy. Umieranie jest częścią życia.

 

AP: Lekarze powiedzieli Panu, że nie będzie Pan mógł mieć dzieci… Dziś jest Pan szczęśliwym tatą Nataszy…

Stanisław Karolewski: Po odebraniu wyników z tomografu, które wykazały reemisję guza, moją następną decyzją było: zostanę tatą.

 

AP: Serdecznie dziękuję za rozmowę.

 

 

 

 

Rozmawiała Agnieszka Przetak

 

Strona, na której aktualnie się znajdujesz używa plików cookies w celu poprawnego funkcjonowania. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień cookies w przeglądarce. Wiecej informacji na temat plikow cookies oraz jak je usunac zobacz strone o plikach cookie.

  Akceptuje pliki cookie na tej stronie.
wellnessday.eu