Możemy czegoś nie lubić w ciele, ale akceptować to, uznać to za część nas i pozwolić temu po prostu być. Akceptacja siebie sprawia, że nie czujemy się więźniami niedoskonałości ciała. - mówi na łamach Wellnessday.eu Sylwia Prusakiewicz-Kucharska, logopeda i pedagog, właścicielka firmy szkoleniowej EasyVoice – Odkryj siebie, odkryj swój głos. Zapraszamy do przeczytania inspirującego i szczerego wywiadu z ekspertką, publikowanego w ramach akcji MOJE CIAŁO TO JA.
Beata Mąkolska, Wellnessday.eu: Pisze Pani, że "Nasze odczucia względem ciała odzwierciedlają nasze nastawienie do samego siebie i relacje z innymi." W jaki sposób się to dzieje?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jeśli lubimy siebie, w tym także cielesną część nas, akceptujemy swoje ciało, łatwiej nam nawiązywać kontakty z innymi, bo ciało nie stanowi przeszkody. Wchodząc w relację z innymi nie musimy zastanawiać się, co ktoś pomyśli o naszych fałdkach na brzuchu czy krzywych nogach, za dużym nosie lub naszej fryzurze. Skupiamy się na człowieku, na nawiązywaniu, utrzymaniu relacji. Nie wchodzimy w nią z lękiem. Nie szukamy potwierdzenia naszej wartości w tym, czy komuś się spodobamy czy nie. Mamy więcej zaufania do siebie, czujemy się pewniej. Nie blokujemy energii, bo ciało czuje się naturalnie we wszystkim co robimy, czy jesteśmy sami ze sobą czy z innymi ludźmi. Możemy się rozwijać, mamy więcej sił witalnych, nasze ciało promieniuje wewnętrznym pięknem, akceptacją.
Jeśli lubimy siebie „w całości”, dbamy o siebie, o naszą psychikę, duszę i ciało; wsłuchujemy się w jego sygnały, podpowiedzi. Jest w nas więcej radości, która nadaje naszemu ciału lekkości. W naszych ruchach jest wdzięk, gracja; widoczna jest miłość do siebie, szacunek do swojego ciała.
Możemy czegoś nie lubić w ciele, ale akceptować to, uznać to za część nas i pozwolić temu po prostu być. Akceptacja siebie sprawia, że nie czujemy się więźniami niedoskonałości ciała.
Poza tym nasza cielesna powłoka daje też innym sygnał jak mają nas traktować. W pozach, w postawie ciała, gestach, w ruchach ciała przeciekają do drugiego człowieka informacje o tym, czy jesteśmy osobami pewnymi siebie, czy czujmy się dobrze w danej sytuacji.
BM: W jaki sposób nasz stosunek do własnego ciała przekłada się na relacje z innymi?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Przede wszystkim w postawie ciała, w tym, jak sytuujemy się w przestrzeni (jesteśmy blisko lub utrzymujemy dystans), ile miejsca zajmujemy w przestrzeni (garbimy się, pomniejszamy lub prostujemy, by wyglądać na większych, potężniejszych, silniejszych). Także w tym, jakie gesty wykonujemy oraz na ile wolności pozwalamy naszemu ciału (np. śmiejemy się spontanicznie, czy powstrzymujemy reakcje organizmu). Osoba kochająca swoje niedoskonałe, ale jedyne w swoim rodzaju ciało, zawsze będzie czuła się pewniej, łatwiej znajdzie równowagę, opanuje stres, zapanuje nad lękiem, będzie bardziej autentyczna i wiarygodna. Jej ciało będzie doskonałą bazą do podejmowania różnorodnych działań, podejmowania wyzwań.
BM: A jeśli nie lubimy swojego ciała?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jeśli nie lubimy swojego ciała, skupiamy się na jego niedoskonałościach, to psychicznie czujemy się słabsi, częściej ulegamy, poddajemy się presji. Nie potrafimy ciałem oszukać, ono pokaże, jak się czujemy i co o sobie myślimy. To również przełoży się na brzmienie głosu, który jest kolejnym ważnym aspektem komunikacji i czynnikiem budującym nasze relacje z innymi. Ciężko nam mówić z pewnością siebie, przekonująco, gdy nasze ciało uważamy za słabe, brzydkie, nie akceptujemy go (z głosem musi zawsze współgrać i psychika i ciało).
Jeśli dobrze czujemy się ze swoim ciałem, w swoim ciele, to nasza postawa jest otwarta, zachęca do komunikacji, ludzie w naszym towarzystwie czują się bezpieczniej. Lepiej i przyjemniej dla nich brzmi nasz głos, wzbudzamy więcej zaufania.
BM: Jak Pani uważa skąd bierze się w nas brak akceptacji swojego ciała?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jest mnóstwo czynników, które prowadzą do tego, że w pewnym wieku zaczynamy myśleć źle o swojej cielesnej powłoce. Do pewnego wieku dziecko nie przejmuje się wcale tym, jak wygląda, nie porównuje się z innymi. Cieszy się swoim ciałem, o ile rodzice, opiekunowie dają mu swobodę ruchu, pielęgnują je z miłością, ofiarowują dotyk, czułość, bliskość. Jeśli tego brakuje, jeśli dziecko nie otrzymuje pozytywnych bodźców, jest bite, karane, ciągle strofowane (np. „nie garb się”, „siedź prosto”, „nie biegaj”, „nie odzywaj się”, „siedź cicho” itp.), krytykowane czy zmuszane do jedzenia lub zbyt szybko podejmie się trening czystości, może zacząć najpierw odczuwać, potem myśleć, że coś z nim jest nie tak. Przekłada się to na myślenie o sobie i o swoim ciele.
Rzadko kiedy rodzice uczą swoje dzieci postępowania według tego, co podpowiada im ciało (np. zmuszają do zjedzenia wszystkiego, co jest na talerzu, chociaż dziecko nie jest już głodne). To pozostaje w malutkim ciele i może zamieniać się w negatywne myślenie o sobie, swoim ciele. Ciało od pierwszych dni zapisuje to, co otrzymuje. Dużą rolę w akceptacji lub nieakceptacji ciała mają więc ci, którzy opiekują się nami, ich postawy wobec naszego ciała, szacunek wobec nas.
Kolejny etap w naszym życiu, a więc wchodzenie w grupy społeczne i rówieśnicze, dorastanie i dojrzewanie, także mocno kształtuje nasze postawy wobec własnego ciała. Opinia innych jest na tym etapie bardzo ważna, chcemy czuć się częścią grupy, chcemy być akceptowani. Słuchamy, obserwujemy i przyjmujemy to, co mówią inni. Dużą rolę odgrywają też środki masowego przekazu, programy dla dzieci i młodzieży, prasa młodzieżowa, która promuje określone wzorce urody. Presja społeczna, odpowiedni wygląd (a więc zgodny z wzorcami) stają się dla niektórych elementem najważniejszym także w dorosłym życiu.
Poza tym doświadczenia zdobywane w ciągu życia kształtują nasze przekonania, nawyki myślowe na temat naszej osoby, naszego ciała. Na każdym etapie naszego życia możemy zetknąć się z krytyką. Niewinna uwaga wujka, nauczyciela, babci czy koleżanki, może wpędzić w kompleksy, zwłaszcza jeśli brakuje nam pewności siebie, mamy niską samoocenę.
Czynnikiem wywołującym brak akceptacji ciała mogą być również choroby oraz zmiany jakie zachodzą w ciele z upływem lat. Jeśli choroba zaczyna zmieniać nasze ciało, może pojawić się wstręt, niechęć, odrzucenie własnego ciała.
BM: Czy jest jakiś sposób na polubienie siebie? Tak Pani zdaniem - co można poradzić kobiecie, która wprost nie cierpi swojego ciała, nie jest w stanie oglądać się w lustrze bez słów krytyki, albo w ogóle tego lustra unika?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Polubienie siebie… Myślę, że jest to zadanie trudne, nawet bardzo, dla osoby, która nie potrafi spojrzeć w lustro. W takiej sytuacji warto skorzystać z pomocy specjalisty.
Nie da się od razu spojrzeć w lustro i zmienić swoje odczucia względem ciała. Jest to proces, który wymaga zaangażowania, zmierzenia się z tym, co siedzi w głowie i z tym, co zastygło w ciele. Warto spróbować powoli zaprzyjaźnić się z osobą, którą widzimy w lustrze. To wymaga poznawania siebie, zadawania pytań, szukania odpowiedzi.
Jeśli chcemy coś zmienić, pomyślmy raczej o tym, żeby nie torturować swojego ciała, ale potraktować jak przyjaciółkę, która wymaga wsparcia. Trzeba zapytać czego pragnie, czego mu brakuje, co powoduje problemy. Przyjąć i zaakceptować takim, jakim jest. Trzeba ciała wysłuchać, poznać je, jego potrzeby. Krok po kroku oswajać się z nim. Doceniać je, otaczać miłością.
Każdej kobiecie, która odczuwa niechęć do swojego ciała polecam aktywność fizyczną. Może to być taniec, ulubiona dyscyplina sportowa, joga, medytacja w ruchu. Dobre efekty dać mogą także regularnie stosowane treningi relaksacyjne (np. Jacobsona, Schultza), śpiewanie (choćby pod prysznicem), gra na instrumentach oraz każda forma ruchu, fizycznego i psychicznego zaangażowania, która sprawia, że czujemy się lepiej.
BM: Wspomniała Pani o roli środków masowego przekazu, która promuje określone wzorce urody. Skąd bierze się w nas takie zaufanie do mediów, prasy, ikon mody z których czerpiemy wzorce rzekomego ideału ciała? Dlaczego stawiamy ufanie swojemu wnętrzu na ostatnim miejscu? Dlaczego zdanie innych najczęściej bywa ważniejsze niż nasze własne? Czy to się wiąże właśnie z niską samooceną?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jesteśmy tak wychowywani, że zdanie i potrzeby innych cenimy bardziej niż to, co czujemy i myślimy. Wolimy dopasować się, niż wyróżniać z tłumu. To powoduje, ze nie potrafimy zaufać sobie, uwierzyć w siebie, szukamy potwierdzenia własnej wartości poza sobą, w innych ludziach, ich ocenie. Przyjmujemy wzory, które zostają nam narzucone, jako jedyne, słuszne. Zatracamy dystans do tego, co widzimy w prasie i w telewizji. Porównujemy siebie z innymi, bo od najmłodszych lat słyszymy, jak porównują nas z innymi nasi rodzice, opiekunowie, nauczyciele. Nie mamy w sobie oparcia, nie słuchamy siebie, bo większość z nas jest nauczona, że ważniejsze jest zdanie inni, spełnianie oczekiwań społecznych. Ulegamy presji, temu, co powiedzą o nas inni, bo nie doceniamy siebie.
BM: Czy praca z głosem może pomóc nam w podniesieniu własnej samooceny, w akceptacji tego kim jesteśmy, jak wyglądamy itd?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jak najbardziej. Głos nie powstaje tylko w krtani. Nasz naturalny, wolny i najlepiej brzmiący głos może powstać w wolnym od napięć ciele. Taki głos jest efektem „odpuszczenia sobie”, zaufania do siebie, przyzwolenia sobie na spontaniczność, wyrażanie emocji. Pracując nad głosem pracujemy z całym człowiekiem – jego ciałem, umysłem, doświadczeniami, przekonaniami. Często tego doświadczam (taka zmiana zaszła również i u mnie), że praca nad brzmieniem głosu i wymową prowadzi do zmiany w zachowaniu, w postrzeganiu siebie. Najszybciej zmienia się postawa ciała. Ciało rozluźnia się, staje się bardziej naturalne, bardziej ugruntowane, otwiera się. Człowiek zaczyna lepiej czuć się w przestrzeni, co przekłada się także na samopoczucie w różnych codziennych sytuacjach. Zmienia się wyraz twarzy, pojawia się radość w oczach. Głębszy i pełniejszy oddech poprawia krążenie, sprawia, że ciało jest w lepszej kondycji, skóra w lepszej formie (także dzięki temu, że dbając o głos uczymy się dbać o nawodnienie całego organizmu). Człowiek nabiera pewności siebie, bo czuje się coraz lepiej w swoim ciele, często odkrywa je na nowo, zaczyna odczuwać, że ma w nim wsparcie, zaczyna je doceniać, skupiać się na jego mocnych stronach.
BM: Czy po głosie - tonie i sposobie mówienia, można odczuć na ile ktoś jest pewny siebie, szczery w tym co robi i mówi?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Tak, brzmienie głosu zdradza całą prawdę o nas – intonacja, tempo mówienia, wysokość czy natężenie głosu obrazują to, kim jesteśmy. Nasi rozmówcy i słuchacze z nich odczytują to, z kim mają do czynienia. Można próbować ich oszukać, ale tylko nielicznym się to udaje…
BM: Dziękuję serdecznie za rozmowę.
O ekspercie:
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska – logopeda i pedagog. Właścicielka firmy szkoleniowej EasyVoice – Odkryj siebie, odkryj swój głos. Zafascynowana ludzkim głosem, jego psychologią, zaraża innych swoją pasją i inspiruje do samorozwoju. Pomaga w odkrywaniu możliwości naturalnego głosu prowadzi autorskie warsztaty i szkolenia. Redaktor serwisu www.easyvoice.pl (Prosto o głosie) oraz www.emisjaglosudlanauczycieli.pl. Jest także autorką publikacji „Zadbaj o swój głos i zobacz, co się stanie”, „I Ty potrafisz mówić bez lęku, kilka trudnych kroków ku temu, by mówić pewnym głosem w każdej sytuacji”.
Wywiad jest częścią akcji MOJE CIAŁO TO JA, która od listopada do stycznia trwa na kobiecym portalu Wellnessday.eu. Akcja MOJE CIAŁO TO JA ma na celu zwrócenie uwagi na problem braku akceptacji własnego ciała przez kobiety i wspomóc panie w pokochaniu własnych kształtów takimi, jakie są.
Patroni akcji:
Możemy czegoś nie lubić w ciele, ale akceptować to, uznać to za część nas i pozwolić temu po prostu być. Akceptacja siebie sprawia, że nie czujemy się więźniami niedoskonałości ciała. - mówi na łamach Wellnessday.eu Sylwia Prusakiewicz-Kucharska, logopeda i pedagog, właścicielka firmy szkoleniowej EasyVoice – Odkryj siebie, odkryj swój głos. Zapraszamy do przeczytania inspirującego i szczerego wywiadu z Panią Sylwią.
Beata Mąkolska, Wellnessday.eu: Pisze Pani, że "Nasze odczucia względem ciała odzwierciedlają nasze nastawienie do samego siebie i relacje z innymi." W jaki sposób się to dzieje?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jeśli lubimy siebie, w tym także cielesną część nas, akceptujemy swoje ciało, łatwiej nam nawiązywać kontakty z innymi, bo ciało nie stanowi przeszkody. Wchodząc w relację z innymi nie musimy zastanawiać się, co ktoś pomyśli o naszych fałdkach na brzuchu czy krzywych nogach, za dużym nosie lub naszej fryzurze. Skupiamy się na człowieku, na nawiązywaniu, utrzymaniu relacji. Nie wchodzimy w nią z lękiem. Nie szukamy potwierdzenia naszej wartości w tym, czy komuś się spodobamy czy nie. Mamy więcej zaufania do siebie, czujemy się pewniej. Nie blokujemy energii, bo ciało czuje się naturalnie we wszystkim co robimy, czy jesteśmy sami ze sobą czy z innymi ludźmi. Możemy się rozwijać, mamy więcej sił witalnych, nasze ciało promieniuje wewnętrznym pięknem, akceptacją.
Jeśli lubimy siebie „w całości”, dbamy o siebie, o naszą psychikę, duszę i ciało; wsłuchujemy się w jego sygnały, podpowiedzi. Jest w nas więcej radości, która nadaje naszemu ciału lekkości. W naszych ruchach jest wdzięk, gracja; widoczna jest miłość do siebie, szacunek do swojego ciała.
Możemy czegoś nie lubić w ciele, ale akceptować to, uznać to za część nas i pozwolić temu po prostu być. Akceptacja siebie sprawia, że nie czujemy się więźniami niedoskonałości ciała.
Poza tym nasza cielesna powłoka daje też innym sygnał jak mają nas traktować. W pozach, w postawie ciała, gestach, w ruchach ciała przeciekają do drugiego człowieka informacje o tym, czy jesteśmy osobami pewnymi siebie, czy czujmy się dobrze w danej sytuacji.
BM: W jaki sposób nasz stosunek do własnego ciała przekłada się na relacje z innymi?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Przede wszystkim w postawie ciała, w tym, jak sytuujemy się w przestrzeni (jesteśmy blisko lub utrzymujemy dystans), ile miejsca zajmujemy w przestrzeni (garbimy się, pomniejszamy lub prostujemy, by wyglądać na większych, potężniejszych, silniejszych). Także w tym, jakie gesty wykonujemy oraz na ile wolności pozwalamy naszemu ciału (np. śmiejemy się spontanicznie, czy powstrzymujemy reakcje organizmu). Osoba kochająca swoje niedoskonałe, ale jedyne w swoim rodzaju ciało, zawsze będzie czuła się pewniej, łatwiej znajdzie równowagę, opanuje stres, zapanuje nad lękiem, będzie bardziej autentyczna i wiarygodna. Jej ciało będzie doskonałą bazą do podejmowania różnorodnych działań, podejmowania wyzwań.
BM: A jeśli nie lubimy swojego ciała?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jeśli nie lubimy swojego ciała, skupiamy się na jego niedoskonałościach, to psychicznie czujemy się słabsi, częściej ulegamy, poddajemy się presji. Nie potrafimy ciałem oszukać, ono pokaże, jak się czujemy i co o sobie myślimy. To również przełoży się na brzmienie głosu, który jest kolejnym ważnym aspektem komunikacji i czynnikiem budującym nasze relacje z innymi. Ciężko nam mówić z pewnością siebie, przekonująco, gdy nasze ciało uważamy za słabe, brzydkie, nie akceptujemy go (z głosem musi zawsze współgrać i psychika i ciało).
Jeśli dobrze czujemy się ze swoim ciałem, w swoim ciele, to nasza postawa jest otwarta, zachęca do komunikacji, ludzie w naszym towarzystwie czują się bezpieczniej. Lepiej i przyjemniej dla nich brzmi nasz głos, wzbudzamy więcej zaufania.
BM: Jak Pani uważa skąd bierze się w nas brak akceptacji swojego ciała?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jest mnóstwo czynników, które prowadzą do tego, że w pewnym wieku zaczynamy myśleć źle o swojej cielesnej powłoce. Do pewnego wieku dziecko nie przejmuje się wcale tym, jak wygląda, nie porównuje się z innymi. Cieszy się swoim ciałem, o ile rodzice, opiekunowie dają mu swobodę ruchu, pielęgnują je z miłością, ofiarowują dotyk, czułość, bliskość. Jeśli tego brakuje, jeśli dziecko nie otrzymuje pozytywnych bodźców, jest bite, karane, ciągle strofowane (np. „nie garb się”, „siedź prosto”, „nie biegaj”, „nie odzywaj się”, „siedź cicho” itp.), krytykowane czy zmuszane do jedzenia lub zbyt szybko podejmie się trening czystości, może zacząć najpierw odczuwać, potem myśleć, że coś z nim jest nie tak. Przekłada się to na myślenie o sobie i o swoim ciele.
Rzadko kiedy rodzice uczą swoje dzieci postępowania według tego, co podpowiada im ciało (np. zmuszają do zjedzenia wszystkiego, co jest na talerzu, chociaż dziecko nie jest już głodne). To pozostaje w malutkim ciele i może zamieniać się w negatywne myślenie o sobie, swoim ciele. Ciało od pierwszych dni zapisuje to, co otrzymuje. Dużą rolę w akceptacji lub nieakceptacji ciała mają więc ci, którzy opiekują się nami, ich postawy wobec naszego ciała, szacunek wobec nas.
Kolejny etap w naszym życiu, a więc wchodzenie w grupy społeczne i rówieśnicze, dorastanie i dojrzewanie, także mocno kształtuje nasze postawy wobec własnego ciała. Opinia innych jest na tym etapie bardzo ważna, chcemy czuć się częścią grupy, chcemy być akceptowani. Słuchamy, obserwujemy i przyjmujemy to, co mówią inni. Dużą rolę odgrywają też środki masowego przekazu, programy dla dzieci i młodzieży, prasa młodzieżowa, która promuje określone wzorce urody. Presja społeczna, odpowiedni wygląd (a więc zgodny z wzorcami) stają się dla niektórych elementem najważniejszym także w dorosłym życiu.
Poza tym doświadczenia zdobywane w ciągu życia kształtują nasze przekonania, nawyki myślowe na temat naszej osoby, naszego ciała. Na każdym etapie naszego życia możemy zetknąć się z krytyką. Niewinna uwaga wujka, nauczyciela, babci czy koleżanki, może wpędzić w kompleksy, zwłaszcza jeśli brakuje nam pewności siebie, mamy niską samoocenę.
Czynnikiem wywołującym brak akceptacji ciała mogą być również choroby oraz zmiany jakie zachodzą w ciele z upływem lat. Jeśli choroba zaczyna zmieniać nasze ciało, może pojawić się wstręt, niechęć, odrzucenie własnego ciała.
BM: Czy jest jakiś sposób na polubienie siebie? Tak Pani zdaniem - co można poradzić kobiecie, która wprost nie cierpi swojego ciała, nie jest w stanie oglądać się w lustrze bez słów krytyki, albo w ogóle tego lustra unika?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Polubienie siebie… Myślę, że jest to zadanie trudne, nawet bardzo, dla osoby, która nie potrafi spojrzeć w lustro. W takiej sytuacji warto skorzystać z pomocy specjalisty.
Nie da się od razu spojrzeć w lustro i zmienić swoje odczucia względem ciała. Jest to proces, który wymaga zaangażowania, zmierzenia się z tym, co siedzi w głowie i z tym, co zastygło w ciele. Warto spróbować powoli zaprzyjaźnić się z osobą, którą widzimy w lustrze. To wymaga poznawania siebie, zadawania pytań, szukania odpowiedzi.
Jeśli chcemy coś zmienić, pomyślmy raczej o tym, żeby nie torturować swojego ciała, ale potraktować jak przyjaciółkę, która wymaga wsparcia. Trzeba zapytać czego pragnie, czego mu brakuje, co powoduje problemy. Przyjąć i zaakceptować takim, jakim jest. Trzeba ciała wysłuchać, poznać je, jego potrzeby. Krok po kroku oswajać się z nim. Doceniać je, otaczać miłością.
Każdej kobiecie, która odczuwa niechęć do swojego ciała polecam aktywność fizyczną. Może to być taniec, ulubiona dyscyplina sportowa, joga, medytacja w ruchu. Dobre efekty dać mogą także regularnie stosowane treningi relaksacyjne (np. Jacobsona, Schultza), śpiewanie (choćby pod prysznicem), gra na instrumentach oraz każda forma ruchu, fizycznego i psychicznego zaangażowania, która sprawia, że czujemy się lepiej.
BM: Wspomniała Pani o roli środków masowego przekazu, która promuje określone wzorce urody. Skąd bierze się w nas takie zaufanie do mediów, prasy, ikon mody z których czerpiemy wzorce rzekomego ideału ciała? Dlaczego stawiamy ufanie swojemu wnętrzu na ostatnim miejscu? Dlaczego zdanie innych najczęściej bywa ważniejsze niż nasze własne? Czy to się wiąże właśnie z niską samooceną?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jesteśmy tak wychowywani, że zdanie i potrzeby innych cenimy bardziej niż to, co czujemy i myślimy. Wolimy dopasować się, niż wyróżniać z tłumu. To powoduje, ze nie potrafimy zaufać sobie, uwierzyć w siebie, szukamy potwierdzenia własnej wartości poza sobą, w innych ludziach, ich ocenie. Przyjmujemy wzory, które zostają nam narzucone, jako jedyne, słuszne. Zatracamy dystans do tego, co widzimy w prasie i w telewizji. Porównujemy siebie z innymi, bo od najmłodszych lat słyszymy, jak porównują nas z innymi nasi rodzice, opiekunowie, nauczyciele. Nie mamy w sobie oparcia, nie słuchamy siebie, bo większość z nas jest nauczona, że ważniejsze jest zdanie inni, spełnianie oczekiwań społecznych. Ulegamy presji, temu, co powiedzą o nas inni, bo nie doceniamy siebie.
BM: Czy praca z głosem może pomóc nam w podniesieniu własnej samooceny, w akceptacji tego kim jesteśmy, jak wyglądamy itd?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Jak najbardziej.
Głos nie powstaje tylko w krtani. Nasz naturalny, wolny i najlepiej brzmiący głos może powstać w wolnym od napięć ciele. Taki głos jest efektem „odpuszczenia sobie”, zaufania do siebie, przyzwolenia sobie na spontaniczność, wyrażanie emocji. Pracując nad głosem pracujemy z całym człowiekiem – jego ciałem, umysłem, doświadczeniami, przekonaniami. Często tego doświadczam (taka zmiana zaszła również i u mnie), że praca nad brzmieniem głosu i wymową prowadzi do zmiany w zachowaniu, w postrzeganiu siebie. Najszybciej zmienia się postawa ciała. Ciało rozluźnia się, staje się bardziej naturalne, bardziej ugruntowane, otwiera się. Człowiek zaczyna lepiej czuć się w przestrzeni, co przekłada się także na samopoczucie w różnych codziennych sytuacjach. Zmienia się wyraz twarzy, pojawia się radość w oczach. Głębszy i pełniejszy oddech poprawia krążenie, sprawia, że ciało jest w lepszej kondycji, skóra w lepszej formie (także dzięki temu, że dbając o głos uczymy się dbać o nawodnienie całego organizmu). Człowiek nabiera pewności siebie, bo czuje się coraz lepiej w swoim ciele, często odkrywa je na nowo, zaczyna odczuwać, że ma w nim wsparcie, zaczyna je doceniać, skupiać się na jego mocnych stronach.
BM: Czy po głosie - tonie i sposobie mówienia, można odczuć na ile ktoś jest pewny siebie, szczery w tym co robi i mówi?
Sylwia Prusakiewicz-Kucharska: Tak, brzmienie głosu zdradza całą prawdę o nas – intonacja, tempo mówienia, wysokość czy natężenie głosu obrazują to, kim jesteśmy. Nasi rozmówcy i słuchacze z nich odczytują to, z kim mają do czynienia. Można próbować ich oszukać, ale tylko nielicznym się to udaje…
BM: Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Rozwój osobisty
Dziś każdy chce być sobą i od słuchania innych na temat tego jak być sobą... jeszcze bardziej oddalamy się od siebi. Dlatego zebraliśmy dla Was 5 prostych wskazówek od eksperta na temat autentyczności Stephena Josepha, psychologa zajmującego się badaniem rozwoju człowieka.
Zdrowie holistyczne
Czy kochamy swoje własne serce? Czy umiemy o nie dbać? Oto 18 rzeczy, które możesz robić dla swojego serca. Wprowadź je w swój codzienny styl życia, a obniżysz ryzyko zapadnięcia na choroby serca o 92%.
Książki polecane
Każdy zna kostkę Rubika, charakterystyczny kształt i kolory, zabawka, która jednocześnie jest narzędziem do rozwijania umiejętności logicznego myślenia i pamięci. Kto z nas nie próbował jej kiedyś ułożyć, albo przekonać do tego kogoś bliskiego?